12 stycznia 2014

Splin

W oknach wybite szyby
rdzawe firanki powiewają
grozą
psychoza lęku jak u Hichcocka.

Wrony kraczą złowrogo
każdy człek szpiegiem
własnego cienia.

W oparach smogu
powietrze zbiera żniwo śmierci
zatrutych oddechów rosnących
w potęgę kominów.

Wiatr wyjąc echem
wybił północ i zasypał
piaskiem ślady mojej esencji.

W pękniętej klepsydrze słyszę
zanikające kroki odchodzącego
czasu.

Za horyzontem całkowite zaćmienie
mojego księżyca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz