Na śniegu bezimienne
ślady zadeptane przez
inne samotne
zagubione
śpieszące donikąd.
Dookoła zamarznięte liście
pod nimi ukryte ciepłe
nasycenie jesiennych
wspomnień.
Po obu stronach drzewa
w białej odsłonie
stoją z obciętymi dłońmi
nie mają już marzeń.
Ścięta zieleń pustynią bez cienia na odpoczynek.
Koniec wędrówki
łzy słabości zamroził mróz
wiszące sople cierniem
dla budzącej do życia przyrody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz