28 września 2014

Ocalmy to co ocalił Noe

Lustro czasu zegarek choć go nie odmierza 
dokładnie go pokazuje 
tylko dokąd ten czas tak zmierza 
czy urlop mu przysługuje 
Zużyty skonsumowany świat 
pokłady wyjałowionych ludzkich serc 
czy płodozmianu nadszedł czas 
wyrodzony wydeptany czy to zmierzch 

Bądźmy jak góra Ararat 
ocalmy to co ocalił Noe 
ludzkość jest jak złota karat 
w złączonych w arkę dłonie 

Czujesz strachu oddech ciężki 
niepewność na jutro rzuca cień 
zabłąkanym trudno odnaleźć ścieżki 
w nawet bardzo jasny dzień 
Żyzność wyżyn zarasta nieczułość 
stoisz nad przepaścią przytula cię śmierć 
wciąż kupujesz przyjaźń i miłość 
to co darmo możesz mieć 

Bądźmy jak góra Ararat 
ocalmy to co ocalił Noe 
ludzkość jest jak złota karat 
w złączonych w arkę dłonie 



Tomasz Kiełtyka

25 września 2014

W jego obliczu

W Jego obliczu 
widziałem twoje oblicze 
w Jego cierpieniach 
widziałem twoje cierpienia 
sprawiedliwości szukał 
tak jak ty szukałeś 
potępionych przygarniał 
tak jak ty przygarniałeś 
przebaczał 
tak jak ty przebaczałeś 
miłował 
tak jak i ty miłowałeś 
Twoje dłonie mówiły prawdę 
twoje oczy okna niebios 
twoje słowa jak kule armatnie 
trafiały w nas nie raniąc 
Patrząc na góry i drzewa 
do rozważań zmusza 
bo widzę w nich ciebie 
syna Boga i brata Jezusa. 




 Tomasz Kiełtyka






Wiersz napisany w dniu śmierci J.P.II.

21 września 2014

Intymne podróże

W wielką podróż się wybrałem 
nie znając dróg na przełaj cię zwiedzałem 
najdłuższą drogę wybrałem do twych ust 
przystanąłem tam i tu 
już zdobyłem szczyty gór 
już bawię się turniami 
slalomem język zjeżdża w dół 
gdzieś pomiędzy dolinami 
pocałunkiem spocząłem na środku 
skąd wywodzi się istnienie świata 
wsłuchany w szum muszelki 
odurzony wonią kwiatu 
byłem mały jestem wielki 
Kto nie kocha tych podróży 
jest zimny jak mury 
przyjemnie może jest i wszędzie 
ale najprzyjemniej na łonie natury. 


Tomasz Kiełtyka

19 września 2014

Zaschnięte fotografie

Gdzie te sady w podkolanówkach białych 
gdzie ten mróz co serwety w oknach rozwieszał 
gdzie ten żelazny piec ciągle zaspany 
gdzie ten dziad co bajką pocieszał 
Gdzie ten kowal o wyglądzie siłacza 
gdzie ten młyn odpusty pełne magii 
gdzie ten smak razowego kołacza 
gdzie ten kominiarczyk co dodawał dniom odwagi 
Gdzie te malwy łubiny i floksy 
gdzie ten bez co w furtce się kłaniał 
gdzie ten bosy dotyk stóp rosy 
gdzie ten listonosz co uśmiechy rozdawał 
Gdzie te drogi w tumanach pyłu ginące 
gdzie te pola równo wystrzyżone na jeża 
gdzie te zmierzchy macierzanką i maciejką pachnące 
gdzie się podziała moc pacierza 
Gdzie te sny w wykrochmalonych piernatach 
gdzie te niedziele z gorącym rosołem 
gdzie ten świąteczny podłóg zapach 
gdzie ten co drewnianym klockiem bawił się pod stołem 
Tak to ja jak dziecko jak mały chłopiec 
taka tęsknota mnie złapie 
by znów podkradać w spiżarni makowiec 
i usiąść na zapadniętej kanapie. 



Tomasz Kiełtyka


15 września 2014

Ocean nie skażonej miłości

Gdy moje noce są bezbarwne i bezsenne 
gdy moje noce są bezwonne bezimienne 
gdy moje dni odchodzą bezpowrotnie 
gdy w moich dniach czuje się obcy i samotnie 
Wtedy rzucam się w ocean nieba 
utonąć chcę w miłości ogromnej 
tego dziś mi właśnie potrzeba 
Ty każde serce przygarniesz bezdomne 
Wtedy chcę popłynąć na fali 
dobroci nieskończonej 
są ci co jeszcze na brzegu zostali 
cierpliwie czekasz sieci zarzucone 
Znów ci się wymknąłem 
popełniłem jakąś bzdurę 
lecz Twój rękaw nad głową powiewa 
i płacze w przemokniętą od łez Twą koszule 
Z oczyszczonych od plew ziarna 
czeka na mnie życia chleb 
z nie skażonych grzechem żarna 
w którym Tyś sam jest. 

Tomasz Kiełtyka

12 września 2014

Zanim

Zanim człowieka ostatni liść spadnie 
jest wiosna jest ładnie 
zanim powieka błogim snem zaśnie 
zamień waśnie na baśnie 
Jest szkoła i dwója w zeszycie 
nic nie szkodzi takie jest życie 
zakochani i pragnący miłości 
szczęśliwi i mniej radośni 
Nie czekaj nim smutek zastuka do szyby 
śmiej się baw idź na grzyby 
buduj domy śpiewaj piosenki 
pisz wiersze duszy przejrzyste sukienki 
Ziemia jak obraz z modeliny 
tu coś odklejamy tam coś dolepimy 
odchodzimy a z nami odchodzą krajobrazy 
za oknami są już innych pejzaże 
Co po nas zostanie 
dom wiersz piosenka ubranie 
co po nas zostanie 
opakowanie opakowanie. 


Tomasz Kiełtyka











9 września 2014

Ptaki emigranci

Opustoszałe podwórka 
karuzela nie dyszy 
trzepaka pęknięta rurka 
pamięta dzieci kaprysy 
Starość z pomarszczonymi troskami 
chciałaby odlecieć jak ptaki 
za swymi pisklętami 
nie może za ciężkie chodaki 
Popiół po czerwonym transparencie 
nie krzyczą głupie z niego slogany 
na ojczyzny firmamencie 
złodziej już demokratycznie wybrany 
Patrzę z moich okien 
w niebieską dal nieznaną 
tęsknota tuż przed zmrokiem 
za ziemią historią starganą 
Najlepszy chleb tu nie smakuje 
nie ma sąsiada kompotu z suszek 
szampan w najdroższych kryształach 
zamienię na wody garnuszek 
Jeśli do gniazd swych powrócą 
powrócą już nie takie same 
zostawią włosów kruczość 
czy zastaną dziś bardziej łaskawe 
Mieć mały domek owinięty różą 
i w sadzie własny stołek 
niech walizka kojarzy się tylko z podróżą 
z niedolą zaś tobołek 





Tomasz Kiełtyka












7 września 2014

Powrócę

Zostawiłem w polu tańczące żyto 
pochylony słonecznik nad różową gryką 
zamieniłem rząd starych wierzb takie nadobne 
na gaje oliwne dziwne a jakże podobne 
Mój ogród azalie rododendrony 
złotą nitką słońca ozdobiony 
rozmaryn i bazylia w laurach już o świcie 
i ten smak kawy który tak kocham nad życie 
Rzeka wina po górach się rozlewa 
o sole mio każdy liść tu śpiewa 
otulone tarasy girlandą gliceni 
kamienna ławeczka wśród cyprysów cieni 
Strzeliste palmy z rozczochraną czupryną 
oglądam się za nimi jak za ładną dziewczyną 
przeglądają się smukłe w jeziorze 
czy to zatrzymać mnie tu może 
Powrócę gdzie leży żołnierz w onucach ubogich 
co swą krwią bronił mych miejsc drogich 
najdroższej mowy ojczystych słów 
powrócę by ucałować jego grób 
Powrócę gdzie kaczeńce moczą nogi w potoku 
gdzie strach na wróble w nie modnym kapoku 
zobaczyć chcę jak wiosną płyną kry 
powrócę by brzozom otrzeć łzy. 

Tomasz Kiełtyka

5 września 2014

Jesień

Lasy w złotej koronie 
babiego lata osnute przędzą 
ptaki czekają jak na peronie 
zła macocha je wypędza 
Jesień z perwersją drzewa rozbiera 
naga z zimna trzęsie się osika 
wiewiórka skrzętnie orzechy zbiera 
siwy dziad chłodem przenika 
Nędza biegnie po ścierniskach 
dzionek chwilką żyje 
w oczach wilka zapalają się ogniska 
pola i drogi są wszystkich i niczyje. 


Tomasz Kiełtyka

3 września 2014

Jesienna wystawa

Jesień swoją prace wystawiła
lasy zawstydziła
łąki zawstydzone
jak róż pąki są czerwone
Drzewa od farb się gną i listki
ale dumne są
bo wyszły spod pędzla
nie byle jakiej artystki
Żółto-czerwone makijaże
owinięte w mgły bandaże
śpiesz się na wystawę
bo grudzień wapnem zamaże. 


Tomasz Kiełtyka