Kamienne serce
szklane oko
sztuczne łzy
brak emocji
pęknięta rzęsa
żądłem w labiryncie
martwych komórek
zgasło światło
puste miejsce
ufność oślepła
zżarta słabością
piękno wnętrza
pokryte rdzą
umarła prostota
zwyciężyła przeklęta
nikczemność.
28 stycznia 2014
27 stycznia 2014
Po drugiej stronie tęczy
Nieoświetlone korytarze
schody bez poręczy
kamienne wnętrza
makabryczne sny.
Łóżka pozbawione intymności
stoją przy drętwych oknach
z widokiem na betonowe morze.
Ptaki bez skrzydeł
tęsknią za utraconą wolnością
czołgając się opadają z sił
brzydota wypaliła im oczy.
Brak światła początkiem
nieznanej drogi i nowych doznań.
schody bez poręczy
kamienne wnętrza
makabryczne sny.
Łóżka pozbawione intymności
stoją przy drętwych oknach
z widokiem na betonowe morze.
Ptaki bez skrzydeł
tęsknią za utraconą wolnością
czołgając się opadają z sił
brzydota wypaliła im oczy.
Brak światła początkiem
nieznanej drogi i nowych doznań.
25 stycznia 2014
Spacer
Na śniegu bezimienne
ślady zadeptane przez
inne samotne
zagubione
śpieszące donikąd.
Dookoła zamarznięte liście
pod nimi ukryte ciepłe
nasycenie jesiennych
wspomnień.
Po obu stronach drzewa
w białej odsłonie
stoją z obciętymi dłońmi
nie mają już marzeń.
Ścięta zieleń pustynią bez cienia na odpoczynek.
Koniec wędrówki
łzy słabości zamroził mróz
wiszące sople cierniem
dla budzącej do życia przyrody.
ślady zadeptane przez
inne samotne
zagubione
śpieszące donikąd.
Dookoła zamarznięte liście
pod nimi ukryte ciepłe
nasycenie jesiennych
wspomnień.
Po obu stronach drzewa
w białej odsłonie
stoją z obciętymi dłońmi
nie mają już marzeń.
Ścięta zieleń pustynią bez cienia na odpoczynek.
Koniec wędrówki
łzy słabości zamroził mróz
wiszące sople cierniem
dla budzącej do życia przyrody.
24 stycznia 2014
Znaleźć swoje miejsce
Zsiniałe od udręki powieki
przestały mrugać
skrzypiące rzęsy nie falują
swą czernią.
Bez nakładania cieni
oczy w oprawie modnego
fioletu patrzą zamglone
w anemiczną szybę
by dostrzec siebie.
W odbiciu szukam ukrytej prawdy
która poprowadzi mnie
na zielone łąki.
Na miękkim dywanie
utkanym z nadziei
odnajduję spokój.
Pogrążona we śnie nie boję się niczego.
przestały mrugać
skrzypiące rzęsy nie falują
swą czernią.
Bez nakładania cieni
oczy w oprawie modnego
fioletu patrzą zamglone
w anemiczną szybę
by dostrzec siebie.
W odbiciu szukam ukrytej prawdy
która poprowadzi mnie
na zielone łąki.
Na miękkim dywanie
utkanym z nadziei
odnajduję spokój.
Pogrążona we śnie nie boję się niczego.
23 stycznia 2014
H2O
Pod wodą zamieniam
się w stan
skupienia.
W temperaturze wrzenia
roztapiam zamarzniętą
rtęć rozkładu
mojego.
Bez tlenu gwałtownie
opadam na dno
zachodząc w reakcję
spalania cukru.
Słodkim karmelem
skraplam
oziębłość Twoją.
się w stan
skupienia.
W temperaturze wrzenia
roztapiam zamarzniętą
rtęć rozkładu
mojego.
Bez tlenu gwałtownie
opadam na dno
zachodząc w reakcję
spalania cukru.
Słodkim karmelem
skraplam
oziębłość Twoją.
22 stycznia 2014
W pułapce
Żałobna melancholia szkieletem
śladów zaciemnienia
na portrecie pólcień
słabnącego słońca
przepasany kirem
ostatecznych dni chaosu.
Zawiła kamienista
bezbarwna mozaika życia
w rękach nieczystych sił
splamiona udręką.
Topór katusz ściętych
języków
bezdżwięcznie błagają
o pauzę nieustającego
cierpienia.
śladów zaciemnienia
na portrecie pólcień
słabnącego słońca
przepasany kirem
ostatecznych dni chaosu.
Zawiła kamienista
bezbarwna mozaika życia
w rękach nieczystych sił
splamiona udręką.
Topór katusz ściętych
języków
bezdżwięcznie błagają
o pauzę nieustającego
cierpienia.
17 stycznia 2014
Zero
Zegar zatrzymał cierpienie
wskazówki zawisły
przemoczone nieszczerym
płaczem
odpadły na zawsze w zapomnienie
pozostał fałszywy żal.
Samotność trwałym zjawiskiem
braku uczuć
przygnębienie zakute w martwe
spojrzenie.
Na scenie życia ostatnia zagrana rola.
Zastygła krew uwolnieniem samej siebie
przed pustką.
Milczenie tajemnicą zimnego ciała.
Byłam
okruchem wspomnień na Twym stole
upiornym obrazem
w oprawie bez żadnej wartości
roztopionym płatkiem śniegu
czystą kartką zapomnienia
widmem żyjącym w nierealnym świecie
zachodem słońca bez wschodu
budzikiem dzwoniącym apatią
powtarzającej się melodii.
W mojej pamięci pozostaniesz
balsamem niegojących się ran.
upiornym obrazem
w oprawie bez żadnej wartości
roztopionym płatkiem śniegu
czystą kartką zapomnienia
widmem żyjącym w nierealnym świecie
zachodem słońca bez wschodu
budzikiem dzwoniącym apatią
powtarzającej się melodii.
W mojej pamięci pozostaniesz
16 stycznia 2014
Taniec marzeń
Zatańczmy tango
ostatni raz
ten taniec bliskości
niech teraz trwa.
Zwilżeni oddechem
zagubieni w gąszczu
rozkoszy
zawstydzeni niewinnością
gorących rytmów.
Dotyk silnych wrażeń
pragnień prowadzi fantazja
zmysłów.
Detonator uczuć pobudził
namiętność
pogubił kroki
i eksplodował w figurach
pożądania.
Tango rozstania
nadszedł już czas
taniec marzeń
pozostanie w nas.
ostatni raz
ten taniec bliskości
niech teraz trwa.
Zwilżeni oddechem
zagubieni w gąszczu
rozkoszy
zawstydzeni niewinnością
gorących rytmów.
Dotyk silnych wrażeń
pragnień prowadzi fantazja
zmysłów.
Detonator uczuć pobudził
namiętność
pogubił kroki
i eksplodował w figurach
pożądania.
Tango rozstania
nadszedł już czas
taniec marzeń
pozostanie w nas.
12 stycznia 2014
Nie
ugasisz wyschniętą łzą
płonącej żarem tęsknoty
nie
zgasisz pożądania namiętności
rozgrzanym językiem ognia
nie
ogrzejesz zamarzniętej miłości
soplem lodu.
Pozostaną tylko na zgliszczach
odymione fotografie strawione
pożarem odtrącenia.
Na zawsze zostanie w moich
oczach piekący żal spalonych
wspomnień.
płonącej żarem tęsknoty
nie
zgasisz pożądania namiętności
rozgrzanym językiem ognia
nie
ogrzejesz zamarzniętej miłości
soplem lodu.
Pozostaną tylko na zgliszczach
odymione fotografie strawione
pożarem odtrącenia.
Na zawsze zostanie w moich
oczach piekący żal spalonych
wspomnień.
Splin
W oknach wybite szyby
rdzawe firanki powiewają
grozą
psychoza lęku jak u Hichcocka.
Wrony kraczą złowrogo
każdy człek szpiegiem
własnego cienia.
W oparach smogu
powietrze zbiera żniwo śmierci
zatrutych oddechów rosnących
w potęgę kominów.
Wiatr wyjąc echem
wybił północ i zasypał
piaskiem ślady mojej esencji.
W pękniętej klepsydrze słyszę
zanikające kroki odchodzącego
czasu.
Za horyzontem całkowite zaćmienie
mojego księżyca.
rdzawe firanki powiewają
grozą
psychoza lęku jak u Hichcocka.
Wrony kraczą złowrogo
każdy człek szpiegiem
własnego cienia.
W oparach smogu
powietrze zbiera żniwo śmierci
zatrutych oddechów rosnących
w potęgę kominów.
Wiatr wyjąc echem
wybił północ i zasypał
piaskiem ślady mojej esencji.
W pękniętej klepsydrze słyszę
zanikające kroki odchodzącego
czasu.
Za horyzontem całkowite zaćmienie
mojego księżyca.
10 stycznia 2014
Wyobcowana
Zbrukana piekłem
niosę krzyż
codziennych tortur
dusza kołata o zatrzymanie
niekończącej się gehenny.
Wśród czterech ścian
błagam męczące myśli
o minutę ciszy.
Klęcząc wierzę,
że pomimo całkowitej
eliminacji
życie ma jeszcze sens.
niosę krzyż
codziennych tortur
dusza kołata o zatrzymanie
niekończącej się gehenny.
Wśród czterech ścian
błagam męczące myśli
o minutę ciszy.
Klęcząc wierzę,
że pomimo całkowitej
eliminacji
życie ma jeszcze sens.
Wyzwolenie
Samotnie dryfuję po fali
zapomnienia odpływam w otchłań
nicości mego istnienia
zatapiam myśli, które walczą w ciemności
z martwą ciszą
wir wciąga w tunel bezpowrotnie
ostatnią cząstkę nadziei
pozostawiam swój cień
na piasku zadeptanych wspomnień
dotykając dna wpadam w objęcia
nirwany.
zapomnienia odpływam w otchłań
nicości mego istnienia
zatapiam myśli, które walczą w ciemności
z martwą ciszą
wir wciąga w tunel bezpowrotnie
ostatnią cząstkę nadziei
pozostawiam swój cień
na piasku zadeptanych wspomnień
dotykając dna wpadam w objęcia
nirwany.
Jestem
więżniem w celi umysłu nieobecnego
zakratowaną w szary uniform
codzienności.
Niewolnicą schowaną za murem
zawistnych spojrzeń.
Skazańcem wygnanym w bezkres
niebytu.
Dezerterem ściganym przez zniewolonych
strażników straconych dusz.
Czekam na wybawcę, by zerwał obrożę
niewoli
uwolnił od ucisku niedoli.
Zaprowadził do wieczystych bram prawdy
wiecznego spokoju.
Bez upokorzeń trudu i znoju.
zakratowaną w szary uniform
codzienności.
Niewolnicą schowaną za murem
zawistnych spojrzeń.
Skazańcem wygnanym w bezkres
niebytu.
Dezerterem ściganym przez zniewolonych
strażników straconych dusz.
Czekam na wybawcę, by zerwał obrożę
niewoli
uwolnił od ucisku niedoli.
Zaprowadził do wieczystych bram prawdy
wiecznego spokoju.
Bez upokorzeń trudu i znoju.
6 stycznia 2014
Boję się
otwartych powiek w otoczce
granatu białych nocy
przykrytych złotą maską
milczenia.
Słyszę
kroki przyśpieszonego lęku
bijącą panikę strachu
nierównym rytmem
serca.
Przeraża mnie
ciemność głuchej ciszy
każda minuta wiecznością
bezsennego koszmaru.
Proszę cię
złowroga nocy zamień się z dniem
i zobacz jak trudno żyć w obcej skórze.
granatu białych nocy
przykrytych złotą maską
milczenia.
Słyszę
kroki przyśpieszonego lęku
bijącą panikę strachu
nierównym rytmem
serca.
Przeraża mnie
ciemność głuchej ciszy
każda minuta wiecznością
bezsennego koszmaru.
Proszę cię
złowroga nocy zamień się z dniem
i zobacz jak trudno żyć w obcej skórze.
1 stycznia 2014
Kulisy prawdy
Na deskach teatru
rozgrywa się dramat.
Za kurtyną kontrola sztucznej
mimiki
schowana w dłoniach szaleńca.
Poruszana za pomocą nitek
gram marionetkę
pozbawioną uczuć
tańczę jak mi zagrają.
Zaplątana w pajęczynie oślepiających
reflektorów gubię sens wyuczonej
na pamięć roli.
Osadzona na kiju kukiełką
kłaniającą się sztywno
rzuconą na kolana
przed publiczność
zbrukaną krwią
nieczystych spojrzeń.
Na końcu spektaklu tarmoszoną
pacynką
manipulowaną lalką
w białych rękawiczkach szaleńca
zbrodnią dokonaną.
rozgrywa się dramat.
Za kurtyną kontrola sztucznej
mimiki
schowana w dłoniach szaleńca.
Poruszana za pomocą nitek
gram marionetkę
pozbawioną uczuć
tańczę jak mi zagrają.
Zaplątana w pajęczynie oślepiających
reflektorów gubię sens wyuczonej
na pamięć roli.
Osadzona na kiju kukiełką
kłaniającą się sztywno
rzuconą na kolana
przed publiczność
zbrukaną krwią
nieczystych spojrzeń.
Na końcu spektaklu tarmoszoną
pacynką
manipulowaną lalką
w białych rękawiczkach szaleńca
zbrodnią dokonaną.
Subskrybuj:
Posty (Atom)