gdzie ten mróz co serwety w oknach rozwieszał
gdzie ten żelazny piec ciągle zaspany
gdzie ten dziad co bajką pocieszał
Gdzie ten kowal o wyglądzie siłacza
gdzie ten młyn odpusty pełne magii
gdzie ten smak razowego kołacza
gdzie ten kominiarczyk co dodawał dniom odwagi
Gdzie te malwy łubiny i floksy
gdzie ten bez co w furtce się kłaniał
gdzie ten bosy dotyk stóp rosy
gdzie ten listonosz co uśmiechy rozdawał
Gdzie te drogi w tumanach pyłu ginące
gdzie te pola równo wystrzyżone na jeża
gdzie te zmierzchy macierzanką i maciejką pachnące
gdzie się podziała moc pacierza
Gdzie te sny w wykrochmalonych piernatach
gdzie te niedziele z gorącym rosołem
gdzie ten świąteczny podłóg zapach
gdzie ten co drewnianym klockiem bawił się pod stołem
Tak to ja jak dziecko jak mały chłopiec
taka tęsknota mnie złapie
by znów podkradać w spiżarni makowiec
i usiąść na zapadniętej kanapie.
Tomasz Kiełtyka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz