zapukałaś w otwarte drzwi
nikt na ciebie nie czekał
usiadłaś przy pustym stole
cierpkość ścian wulkanem
twojego gniewu
wielogodzinny maraton nocny
dobiegł do końca
zupełnie sama w półmroku suchego powietrza
rozpuściła się we krwi
niczyja grzęznę w bagnie
ostatkiem sił
samotność owocem zgniłych korzeni
piachem naszego życia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz